Słuchanie The Black Tapes nie przystoi grzecznym dziewczynkom i przykładnym chłopcom. I nie jest to wcale hasło promujące twórczość warszawskiej ekipy. Slogan ten winien być przestrogą dla ludzi lubiących konwenanse, ciszę i muzyczny porządek. Kompilacja "Middle Class/Black City", która poza owym materiałem zawiera także starsze dokonania kapeli to gigantyczna dawka dobrego garażowego rocka rodem z Wielkiej Brytanii. No ale ile można pisać o tym, że chłopcy grają jak rasowi Brytyjczycy skoro od kilku lat zabawiają polską publikę i z powodzeniem podbijają listy przebojów stacji rockowych?
Może i Wyspiarze przodują obecnie w produkcji takich bandów, ale artyści z nad Wisły udowadniają, że wychodzi mi to równie dobrze jak i nie lepiej.
Ciekawą kombinacją okazał się pomysł z zestawieniem materiału sprzed 5 lata oraz najświeższych dokonań Czarnych Kaset, które w rezultacie dają słuchaczowi wgląd na zmiany jakie przeszła kapela na przestrzeni tych kilku wiosen. Nie ma co ukrywać, iż jest to metamorfoza iście pozytywna.
Może samo słowo metamorfoza jest tu lekkim nadużyciem (słuchacz nieosłuchany w gitarowym rocku nie dostrzeże zapewne żadnej różnicy. Rock jak rock...) jednak trudno nie zauważyć delikatnego zwolnienia tempa, które zbliża band jeszcze bardziej do zachodnich standardów grania niż poprzednie wydawnictwa. Mimo tej subtelnej zmiany kierunku na "Middle Class" wciąż wyczuć można ''clashowe'' klimaty, które dla bandu są jedynie atutem, a może i asem w rękawie - nie zawsze każdemu przecież udaje się z takim wyczuciem zahaczyć o twórczość guru muzyki gitarowej jaką jest legendarny The Clash.
Cieszy mnie też niezmiernie fakt, że dobrze przyjmowana działalność The Black Tapes pokazuje, że rock w Polsce nie musi powielać schematów utartych przez starych wyjadaczy, których radiowa hegemonia nie ma końca. Nikt przecież nie powiedział, że dobra gitara musi iść w parze z polskim tekstem na dodatek nad wyraz poważnym i najlepiej w biało-czerwonych barwach. Pozbądźmy się stereotypów na temat pewnych gatunków i podgatunków muzycznych i ich pochodzenia narodowego. Muzyka to muzyka, tutaj nie ma czasu na takie ceregiele.
Ciekawa ta recenzja... Przekonałeś mnie
OdpowiedzUsuń