Ogromna machina promocyjna, dobre nazwisko i pozytywne słowa znanych gwiazd - to można było zaobserwować, nim nowy singiel Lady GaGi pod tytułem ''Born This Way'' ujrzał światło dzienne. A jaki właściwie jest nowy singiel?
I ten znakomity PR jaki rozegrał się wokół artystki, można spokojnie nazwać wielkim sukcesem. Nie można tego natomiast powiedzieć o jednej z najbardziej wyczekiwanych piosenek tego roku. '
'Born This Way'' miał być nowym hymnem pokolenia, powiewem świeżości w popowej nudzie, przełomem. Wczoraj okazało się, że singiel promujący płytę o tym samym tytule to zwyczajna, skoczna pioseneczka electro-popowa, którą mogłaby zaśpiewać i napisać niejedna podrzędna gwiazdka. Choć szybko wpada w ucho i zapewne stanie się hitem parkietów, nie ma w sobie ikry, jaką miały poprzednie wielkie przeboje artystki - ''Bad Romance'' czy ''Poker Face''.
Można by rzec, że to tylko pop, czyli muzyka, od której nie powinno się wiele wymagać. Jednak przez ostatnie dwa lata Lady GaGa stworzyła wokół siebie aurę wspaniałości oraz poczucie, że wszystko, co stworzy, będzie zaraz zamieniało się w złoto. Nie wspomnę już o pompatycznych peanach na cześć nadchodzącego singla, które wygłaszali nie tylko producenci, ale nawet sam sir Elton John, który zapowiedział, że ''Born This Way'' to nowy hymn pokolenia. Ba, dodał nawet, że ludzie po tej piosence zapomną o ''I will survive'' Glorii Gaynor.
Nieliczne wywiady, których udzielała artystka, również zdradzały jej wielką fascynację tym utworem, a w szczególności tekstem, który miał mieć charakter patetycznego ukoronowania równości płci i ras. Producent Gagi RedOne, jeszcze jakiś czas temu zapewniał, że ''to jedno z najwspanialszych rzeczy jakie stworzyła GaGa''. Nie ma się co dziwić, że po tych zapowiedziach fani domagali się hitu, który przebije wszystkie poprzednie dzieła artystki. Rozczarowanie, a może raczej dziwna konsternacja nadeszła 11 lutego popołudniu, czyli dokładnie w pierwszą rocznicę samobójczej śmierci wielkiego przyjaciela Lady Gagi oraz projektanta wielu kreacji gwiazdy - Alexandra McQueena.
Nie można powiedzieć, że Małe Potwory (jak zwykła określać swoich fanów GaGa) zbeształy swoją idolkę, bo piosenka sama w sobie nie jest zła. Problemem jest tylko fakt, że nie sprostała ona oczekiwaniom ani temu, co zapowiadano. ''Born This Way'' już odnosi pierwsze sukcesy na portalach takich jak iTunes, gdzie obecnie nowy singiel gwiazdy znajduje się na pierwszym miejscu w ponad 20 krajach. Radiostacje w USA także są łaskawe dla Gagi, bo piosence udało się pobić rekord w ilości odtworzeń, która w ciągu niespełna 24 godzin została zagrana aż 1838 razy.
Krytycy różnie przyjęli nowy singiel, wielu z nich apeluje do rozsądku słuchaczy i przypomina o znanej w latach 80. piosence Madonny ''Express Yourself”, do której ''Born This Way'' ma być rzekomo podobny. I jest, ale jedynie rytmicznie, ale o taki ''plagiat'' można by posądzić setkę innych utworów. Wielu twierdzi, że będzie ona hitem, takim jak poprzednie przeboje Amerykanki. Być może, ale owa ślepa przychylność mediów może przerażać. Po tym, co usłyszeliśmy na ''The Fame'' i ''The Fame Monster'', trudno jest określać ''Born This Way'' przełomem czy owocem geniuszu artystki, który olśniewał w 2009 i 2010 roku, ale nie teraz. Wokalistka postawiła sobie poprzednimi krążkami bardzo wysoką poprzeczkę, którą jakimś cudem musi przeskoczyć, bo ani fani, ani media nie będą dla Lady GaGi łaskawi w nieskończoność.
Nadzieja pozostaje jeszcze w krążku, który ukaże się na rynku 23 maja. W marcowym numerze Vogue'a, GaGa zdradziła już tytuł kolejnego singla - ''Judas''. Ci, którzy rozczarowali się ''Born This Way'', już zacierają ręce. Bo na razie tylko to im pozostało. A no i jeszcze występ Grammy, na którym GaGa zaśpiewa ''Born This Way'' na żywo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz