poniedziałek, 12 grudnia 2011

Kari debiutuje. Wywiad z Kari Amirian




Debiutująca z albumem ''Daddy says I'm Special'' artystka, mówi o muzyce, swojej pracy nad pierwszą płytą i wychodzącej z cienia młodzieży, która w końcu tworzy tak, jak jej w duszy gra.

Przyznam, że dawno nie widziałam tak obiecujących zapowiedzi nowego artysty na polskiej scenie muzycznej. Abstrahując już od tych porównań do zagranicznych artystów: jak się czuje Kari Amirian - ochrzczona jako jeden z najciekawszych debiutów tego roku?

Kari:Jest mi niezmiernie miło [uśmiech]. Poświęciłam się tej produkcji w całości. Takie słowa są dla mnie i moich kolegów z zespołu ogromną nagrodą.

W jednej z wypowiedzi zasugerowałaś publiczności, by zaczęła poszukiwać w muzyce głębi, a to pozwoli znaleźć w niej coś wyjątkowego. Gdzie Ty natomiast szukałaś inspiracji, by stworzyć swoją płytę? Odkryłaś coś, co cię natchnęło czy może wszystko przyszło samo?

Wszystko przyszło z "góry". Prawie codziennie improwizuję na fortepianie. To właśnie wtedy przychodzą pomysły na piosenki. Wszystko dzieje się bardzo intuicyjnie, pod wpływem emocji, danej chwili. Nie potrafię tego wytłumaczyć. To tak jakby otwierało się coś nad moją głową. Przychodzi melodia, jedna po drugiej. Tak powstawał każdy z utworów. W wielkim skupieniu i jednoczesnej radości z tego, co robię. W pewnym momencie zrozumiałam, o co mi w tym wszystkim chodzi. A wracając do Twojego pytania - rzeczywiście odkryłam coś bardzo ważnego. A mianowicie to, że muszę być w 100 procentach sobą, że muszę być szczera i prawdziwa; nie wobec ludzi, tylko w stosunku do siebie samej. Na etapie komponowania nie kierował mną żaden określony muzyczny koncept. To było jedno wielkie poszukiwanie siebie.

Pracowałaś nad płytą z zacnymi muzykami. Jak wyglądała wasza praca?

Muzycy nie mieli ze mną łatwo [śmiech]. Wiolonczelista, zamiast smyczkiem, grał drewnianą pałeczką do sushi i uderzał w instrument tak, jak nie uczą na Uniwersytecie Muzycznym, basista zaczął śpiewać, perkusista zamiast na bębnach grał beaty pałkami na gitarze, a ja wygrywałam rytmy na bananach. To wszystko dzielnie znosił Robert Amirian, który z ogromną wrażliwością otwierał się na wszelkie eksperymenty, kreując niesamowite brzmienia.

A tak na serio - Praca z tymi muzykami (Janek Stokłosa - wiolonczela, Krzysiek Łochowicz - gitary, Wojtek Traczyk - bas, Kuba Szydło - perkusja oraz Robert Amirian - autor tekstów, gitary, realizacja dźwięku) była niezwykle inspirująca. Trafiłam na wyjątkowych artystów, a przede wszystkim wspaniałych ludzi. Inną kwestią jest fakt, że dzięki wytwórni Nextpop tworzyliśmy swobodnie i bez pośpiechu, w studiu w którym nikt nas nie poganiał, a to prawdziwa rzadkość...

Widziałam filmy, które umieściłaś na Facebooku z pracy w studio nagraniowym. Byłam pozytywnie zaskoczona Twoją pewnością siebie i swobodą, jaką się wykazywałaś w pracy z muzykami. Nie widać po Tobie onieśmielenia, ale wiarę w to, co robisz. To tylko moje obserwacje czy tak jest naprawdę?

Nie chce, żeby to zabrzmiało nieskromnie, ale tak, jestem pewna tego, co robię. W trakcie sesji w studiu sporo improwizowaliśmy, i tak jak wspomniałam wiele pomysłów powstało na zasadzie "zagraj, zobaczymy co będzie". Z dnia na dzień moja wizja była coraz bardziej zdefiniowana. To sprawiło, że na każdym kolejnym etapie produkcji wiedziałam czego oczekuję od siebie, muzyków, grafików i wszystkich innych osób z którymi miałam szczęście pracować.

Powiedziałaś, że młodzi i zdolni w Polsce wychodzą z cienia i nie boją się tworzyć tego, co im w duszy gra. Skąd Twoim zdaniem bierze się to zjawisko?

Mam wrażenie, że młode pokolenie artystów ma więcej odwagi i wiary w siebie. Wychodzą z nową siłą. To już nie są porównujący siebie do zachodnich gwiazd wycofani muzycy, ale otwarci, bardzo twórczy i pozbawieni kompleksów ludzie, którzy z dumą mogą powiedzieć: "My Polacy, też mamy wiele do zaoferowania". W ostatnim czasie udowodniły to takie zespoły jak: Kamp!, Tres B, Paula i Karol, Twilite; czy Monika Brodka swoją ostatnią płytą. Co lepsze - ta muzyka jest świetnie odbierana przez polską publiczność! Nadchodzi nowe pokolenie i to mnie potwornie cieszy.

Masz już za sobą pierwsze występy na żywo z nowym materiałem. Jakie masz wrażenia po bezpośrednim spotkaniu z publicznością?

Niesamowite! Konfrontacja z publicznością jest niezwykła. To kolejny etap. Do tej pory tworzyłam tylko dla siebie. Teraz mam okazję obserwować, jak moja muzyka działa na ludzi. Nie staram się zapewnić im rozrywki, moim celem jest raczej zaprosić słuchaczy do mojego świata, podzielić się sobą, swoim życiem. Po tych kilku koncertach zdałam obie sprawę, że to wszystko jest do granic osobiste. Zadaję sobie pytanie: Czy dam radę? Bo dla mnie stanie na scenie to jak obnażenie się przed ludźmi. Mam wiele przemyśleń, ale póki co wierzę, że moc tego projektu tkwi w prawdzie. Także
- no way out [uśmiech].

W najbliższych dniach czeka cię zapewne promocja albumu. A masz może jakieś bardziej dalekosiężne plany?

Tak, najbliższy plan, i nasze ogromne marzenie, to zagrać trasę koncertową po Polsce (luty - marzec) oraz w klubach za granicą, a potem pewnie na festiwalach. A z moich osobistych, dalekosiężnych planów? Myślę pomału o następnej płycie! [uśmiech].

1 komentarz: