sobota, 29 stycznia 2011

Rytualna nuda na nowym krążku White Lies


Druga studyjna płyta brytyjskiego zespołu White Lies to jeden z najbardziej oczekiwanych krążków tego roku. Po spektakularnym ''To Lose My Life'', które wciąż świeci triumfy, fani oczekiwali kolejnego dzieła na miarę debiutu.

Entuzjazm fanów, a może przede wszystkim mediów, opadł zaraz po premierze krążka, która odbyła się 17 stycznia 2011 roku. Niektórzy recenzenci nie szczędzili słów krytyki i pastwili się nad nowym dziełem White Lies, inni, podobnie jak w przypadku "Rolling Stone", określali płytę typowym ''ponurym angielskim graniem, które przypomina zimę w Londynie''. Mało kto zachwycał się wydawnictwem, bo w zasadzie tych zachwytów nie ma gdzie ulokować. ''Ritual'' to poprawne, momentami nawet dobre granie, ale na dłuższą metę jest to krążek pozbawiony po prostu ''tego czegoś''. Przytłaczająca monotonia i komercyjny, udawany mrok szybko męczą słuchacza.

Przypominający barwą wokalistę Depche Mode wokal Harry`ego McVeigha podpiera kompozycje z ''Ritual'', ale to i tak kolos na glinianych nogach. Ciekawym zabiegiem mogłyby wydawać się połączenia gitar z elektroniką, ale i tu pomysłowość chłopaków znad Tamizy zawodzi. Choć wszystko jest dopracowane i poprawne, wielkim mankamentem tej płyty jest po prostu brak kreatywności twórców. Jeszcze większym powodem do zdziwienia może okazać się fakt, iż za produkcję krążka odpowiadał znakomity Alan Moulder, współpracujący wcześniej z takimi grupami jak The Killers czy Nine Inch Nails. A nie trzeba być znawcą by wiedzieć, jak genialne dzieła mają na koncie obie kapele.

Obawy bandu co do nowego krążka, o których chłopcy mówili już podczas pracy promującej jeszcze debiutancki album, okazały się prorocze. Bo jeszce dziś pamiętamy słowa basisty zespołu, Charlesa Cavea, który mówił w jednym z wywiadów: "Nawet przed sesjami nagraniowymi rozmawialiśmy ze sobą podczas trasy: cholera, kiedy napiszemy te nowe utwory? Wydawało nam się, że zapomnieliśmy jak to się robi". Nic dodać, nic ująć.

Do całego albumu idealnie zdają się pasować słowa piosenki ''The Power & The Glory'' gdzie McVeigh śpiewa ''I gave you back your power, I gave you back your glory, well really, I hadn't noticed''. Tylko komu i po co oddali moc, od której aż kipiał ''To Lose My Life''? Nadzieja pozostaje w koncertach, na których kawałki z ''Ritual'' dla fanów mogą wydać się całkiem atrakcyjne. I chyba tak też właśnie myślą, bo bilety na tegoroczne koncerty rozchodza się jak świeże bułeczki. Jak widać, różnie bywa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz